Rekorodowy remont w Łodzi
Data: 24.07.2009
Przebudowa niewielkiej zatoczki autobusowej przy ul. Bandurskiego trwa już prawie dwa miesiące. Drogę wygrodzono, a firma remontowa znikła. - Bijemy chyba rekord Guinnessa! - denerwują się kierowcy
Roboty przy ul. Bandurskiego rozpoczęły się na początku czerwca. Postawiono barierki i zerwano zniszczoną nawierzchnię. Dziurę pozostawiono. Po dwóch tygodniach robotnicy znowu się pojawili. Usunęli podbudowę i... zniknęli. Kilkanaście dni temu utwardzono teren i wylano beton. Wystarczy już tylko wyłożyć nowy asfalt, ale ekipy remontowej znowu nie widać.
- Jeśli kilkumetrową zatoczkę robimy przez dwa miesiące, to nic dziwnego, że miasto jest sparaliżowane. Strach pomyśleć, ile będą trwały poważniejsze remonty - denerwuje się Marek Janicki, kierowca forda.
Barierki odgradzające zatoczkę blokują jeden pas ruchu przy ul. Bandurskiego w kierunku Retkini. - Jak to możliwe, że na tak ważnej trasie pozostawiono niedokończoną robotę i nic się teraz tam nie dzieje? W innych miastach takie prace trwają jeden dzień i prowadzone są w nocy - irytuje się Grzegorz Chojnacki, łódzki taksówkarz. - To jest brak jakiegokolwiek nadzoru.
Czytaj dalej >>
Lista NewsówRoboty przy ul. Bandurskiego rozpoczęły się na początku czerwca. Postawiono barierki i zerwano zniszczoną nawierzchnię. Dziurę pozostawiono. Po dwóch tygodniach robotnicy znowu się pojawili. Usunęli podbudowę i... zniknęli. Kilkanaście dni temu utwardzono teren i wylano beton. Wystarczy już tylko wyłożyć nowy asfalt, ale ekipy remontowej znowu nie widać.
- Jeśli kilkumetrową zatoczkę robimy przez dwa miesiące, to nic dziwnego, że miasto jest sparaliżowane. Strach pomyśleć, ile będą trwały poważniejsze remonty - denerwuje się Marek Janicki, kierowca forda.
Barierki odgradzające zatoczkę blokują jeden pas ruchu przy ul. Bandurskiego w kierunku Retkini. - Jak to możliwe, że na tak ważnej trasie pozostawiono niedokończoną robotę i nic się teraz tam nie dzieje? W innych miastach takie prace trwają jeden dzień i prowadzone są w nocy - irytuje się Grzegorz Chojnacki, łódzki taksówkarz. - To jest brak jakiegokolwiek nadzoru.
Czytaj dalej >>