Budy - krakowska specjalność
Oddane nie tak dawno do użytku rondo Mogilskie z pewnością jest jedną z architektonicznych wizytówek miasta. Węzeł komunikacyjny zaprojektowany jest z pomysłem, a poruszanie się po nim pasażerom znacznie ułatwiają mądrze ułożone przejścia podziemne wiodące ku schodom ruchomym i windom. Wszystko zadbane, schludne...
Ale nie, komuś to przeszkadzało i tuż przy wlocie do "najdłuższego tunelu tramwajowego w Polsce" ustawił wręcz podręcznikowy przykład architektury bylejakiej - koszmarną, rozpadającą się budę. Chronią się w niej przed wiatrem i deszczem panowie czuwający nad tym, by ktoś z przechodniów nie pomylił tunelu tramwajowego z przejściem podziemnym, nie wlazł tam i krzywdy sobie nie zrobił. Cóż, zadanie poważne, właściwie misja. Dlaczego jednak, skoro już ochrona być tu musi, nikt nie pomyślał o tym wcześniej i po prostu nie zaprojektował odpowiedniego stanowiska?
Nasuwa mi się tylko jedna odpowiedź: Bo tak lubią miejscy urzędnicy! To oni przecież od lat decydują o regularnym zapychaniu Rynku Głównego drewnianymi budami. Żyć bez nich nie mogą! Uporządkowana przestrzeń ronda była więc dla nich wyzwaniem, z którym - jak widać - umieli sobie poradzić. Boję się myśleć, że ich skrytym marzeniem jest, by drewniane budy stały się symbolem Krakowa niczym lajkonik. Ale jesteśmy na dobrej drodze ku temu.
Źródło: www.miasta.gazeta.pl/krakow/
Ale nie, komuś to przeszkadzało i tuż przy wlocie do "najdłuższego tunelu tramwajowego w Polsce" ustawił wręcz podręcznikowy przykład architektury bylejakiej - koszmarną, rozpadającą się budę. Chronią się w niej przed wiatrem i deszczem panowie czuwający nad tym, by ktoś z przechodniów nie pomylił tunelu tramwajowego z przejściem podziemnym, nie wlazł tam i krzywdy sobie nie zrobił. Cóż, zadanie poważne, właściwie misja. Dlaczego jednak, skoro już ochrona być tu musi, nikt nie pomyślał o tym wcześniej i po prostu nie zaprojektował odpowiedniego stanowiska?
Nasuwa mi się tylko jedna odpowiedź: Bo tak lubią miejscy urzędnicy! To oni przecież od lat decydują o regularnym zapychaniu Rynku Głównego drewnianymi budami. Żyć bez nich nie mogą! Uporządkowana przestrzeń ronda była więc dla nich wyzwaniem, z którym - jak widać - umieli sobie poradzić. Boję się myśleć, że ich skrytym marzeniem jest, by drewniane budy stały się symbolem Krakowa niczym lajkonik. Ale jesteśmy na dobrej drodze ku temu.
Źródło: www.miasta.gazeta.pl/krakow/
Data publikacji: 16.06.2009
Zaloguj się jako Użytkownik aby móc dodawać komentarze.
«
»
«
»