Poznań może stracić kamienice
Amerykańska rodzina chce odzyskać pięć poznańskich kamienic. W jednej z nich mieści się Zespół Szkół Komunikacji. Majątek wart jest ponad 50 mln zł
- Nowoczesne miasto, bardzo mili mieszkańcy. Chciałabym móc w nim spędzać przynajmniej część roku - mówi o Poznaniu Amy Craig-Ziętkiewicz.
Mieszka w stanie Wisconsin, jest żoną Amerykanina polskiego pochodzenia. To mąż opowiedział jej o swoim dziadku, Władysławie Mirowskim, kupcu, emigrancie, właścicielu kilku poznańskich kamienic. - Przez lata historia ta przedstawiana była jak rodzinna legenda, nikt chyba nie wierzył w możliwość odzyskania majątku - mówi Craig-Ziętkiewicz. Amerykańscy spadkobiercy Polaka postanowili podjąć próby przejęcia odziedziczonych po przodku nieruchomości.
Władysław Mirowski urodził się pod koniec XIX w. w Skulsku, podkonińskiej wsi leżącej wtedy na terenie Kongresówki. Wcześnie wyemigrował do Ameryki, ale jako kupiec często powracał do Polski. W latach 20. minionego wieku zarobione na handlu pieniądze zainwestował w pięć poznańskich kamienic. Przy ul. Fredry 13, Kościelnej 13, Matejki 52, Mielżyńskiego 19 i przy ul. Szewskiej 8. Cztery ostatnie były kamienicami mieszkalnymi, w pierwszej, tej przy ul. Fredry, działał Hotel Monopol.
Mirowski zmarł na gruźlicę w 1924 r. Majątek odziedziczyła żona Mieczysława. Wdowa z pięciorgiem dzieci przeprowadziła się z Chicago do Poznania. Po wybuchu II wojny światowej wraz z dwoma najstarszymi córkami trafiła do obozu. Po wojnie wróciła do Stanów. - Przeżycia wojenne, a później komunizm sprawiły, że rodzina obawiała się powrotu do Polski - domyśla się Craig-Ziętkiewicz.
Mieczysława jednak przyjechała do Polski pod koniec lat 40. Ustanowiła zarządcę dla budynków mieszkalnych. Uzgodniła z PKP, że w zamian za odrestaurowanie budynku przy Fredry, koleje będą mogły przez 20 lat korzystać z obiektu bez płacenia czynszu. Zmarła w 1968 r.
Dziś czterema kamienicami zarządza Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Mieszkaniowej. Mają one status budynków o nieuregulowanym stanie prawnym (kamienic prywatnych, o które nie upomina się właściciel). Przy ul. Fredry działa Zespół Szkół Komunikacji, który wprowadził się tam w 1954 r. jako Technikum Kolejowe. Nazwisko Mieczysławy i pięciorga jej dzieci (jedna z córek wciąż żyje) widnieje jednak w księgach wieczystych nieruchomości. Na tej podstawie spadkobiercy będą się domagać zwrotu budynków.
- Będziemy walczyć o spadek z myślą o naszych dzieciach - mówi Craig-Ziętkiewicz. - Zależy mi, aby mój półtoraroczny syn mówił po polsku. W Polsce urodził się jego dziadek, pradziadek, a jego babcia chodziła w Poznaniu do szkoły.
Jakie są szanse na odzyskanie kamienic? - Wszystko zależy od tego, w jakim czasie spadkobiercom uda się udowodnić prawo do spadku - mówi Maria Wellenger, rzeczniczka MPGM. - Takie sprawy trwają czasami kilka tygodni, ale bywa, że ciągną się latami, a właściciel traci zainteresowanie.
MPGM ma w zarządzie ponad sto kamienic o nieuregulowanym stanie prawnym. Co roku odnajduje się kilkoro właścicieli. Ziętkiewiczowie chcieliby zamieszkać w jednej z rodzinnych kamienic. - Nie zamierzamy wyrzucać lokatorów - zaznacza Craig-Ziętkiewicz.
A co z zespołem szkół przy ul. Fredry? - Znamy historię szkoły, której budynek przejął Kościół - Craig-Ziętkiewicz nawiązuje do historii VIII LO, któremu w tym roku groziła wyprowadzka z kamienicy przy ul. Głogowskiej. - Jesteśmy otwarci na negocjacje, możemy budynek wynająć, sprzedać, wymienić na inny.
Jak szacuje dr Krzysztof Celka z katedry inwestycji i nieruchomości Uniwersytetu Ekonomicznego, wynajem kosztowałby miasto 35-40 zł za 1 m kw. A gdyby miasto zdecydowało się obiekt kupić, musiałoby zapłacić za 1 m kw 5-6 tys. zł. - Oczywiście najkorzystniej byłoby, gdyby budynek należał do miasta - mówi dyrektor ZSK Ryszard Pyssa.
Urząd Miasta na razie milczy. Nie dostał jeszcze oficjalnego pisma od spadkobierców Mirowskiej. Mecenas Tomasz Duchniak z kancelarii Sołtysiński, Kawecki i Szlęzak, pełnomocnik rodziny, zapowiada: - Takie pismo powinno tam wpłynąć w ciągu paru dni.
- Jeżeli rodzina nie została wywłaszczona, ma bardzo duże szanse na odzyskanie nieruchomości. Własność przechodzi bowiem w drodze spadku. Posiadacze nieruchomości mogą się jednak powoływać na zasiedzenie budynków - mówi mec. Hubert Basiński z kancelarii Marcin Wojcieszak i Wspólnicy.
Źródło: www.miasta.gazeta.pl/poznan
- Nowoczesne miasto, bardzo mili mieszkańcy. Chciałabym móc w nim spędzać przynajmniej część roku - mówi o Poznaniu Amy Craig-Ziętkiewicz.
Mieszka w stanie Wisconsin, jest żoną Amerykanina polskiego pochodzenia. To mąż opowiedział jej o swoim dziadku, Władysławie Mirowskim, kupcu, emigrancie, właścicielu kilku poznańskich kamienic. - Przez lata historia ta przedstawiana była jak rodzinna legenda, nikt chyba nie wierzył w możliwość odzyskania majątku - mówi Craig-Ziętkiewicz. Amerykańscy spadkobiercy Polaka postanowili podjąć próby przejęcia odziedziczonych po przodku nieruchomości.
Władysław Mirowski urodził się pod koniec XIX w. w Skulsku, podkonińskiej wsi leżącej wtedy na terenie Kongresówki. Wcześnie wyemigrował do Ameryki, ale jako kupiec często powracał do Polski. W latach 20. minionego wieku zarobione na handlu pieniądze zainwestował w pięć poznańskich kamienic. Przy ul. Fredry 13, Kościelnej 13, Matejki 52, Mielżyńskiego 19 i przy ul. Szewskiej 8. Cztery ostatnie były kamienicami mieszkalnymi, w pierwszej, tej przy ul. Fredry, działał Hotel Monopol.
Mirowski zmarł na gruźlicę w 1924 r. Majątek odziedziczyła żona Mieczysława. Wdowa z pięciorgiem dzieci przeprowadziła się z Chicago do Poznania. Po wybuchu II wojny światowej wraz z dwoma najstarszymi córkami trafiła do obozu. Po wojnie wróciła do Stanów. - Przeżycia wojenne, a później komunizm sprawiły, że rodzina obawiała się powrotu do Polski - domyśla się Craig-Ziętkiewicz.
Mieczysława jednak przyjechała do Polski pod koniec lat 40. Ustanowiła zarządcę dla budynków mieszkalnych. Uzgodniła z PKP, że w zamian za odrestaurowanie budynku przy Fredry, koleje będą mogły przez 20 lat korzystać z obiektu bez płacenia czynszu. Zmarła w 1968 r.
Dziś czterema kamienicami zarządza Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Mieszkaniowej. Mają one status budynków o nieuregulowanym stanie prawnym (kamienic prywatnych, o które nie upomina się właściciel). Przy ul. Fredry działa Zespół Szkół Komunikacji, który wprowadził się tam w 1954 r. jako Technikum Kolejowe. Nazwisko Mieczysławy i pięciorga jej dzieci (jedna z córek wciąż żyje) widnieje jednak w księgach wieczystych nieruchomości. Na tej podstawie spadkobiercy będą się domagać zwrotu budynków.
- Będziemy walczyć o spadek z myślą o naszych dzieciach - mówi Craig-Ziętkiewicz. - Zależy mi, aby mój półtoraroczny syn mówił po polsku. W Polsce urodził się jego dziadek, pradziadek, a jego babcia chodziła w Poznaniu do szkoły.
Jakie są szanse na odzyskanie kamienic? - Wszystko zależy od tego, w jakim czasie spadkobiercom uda się udowodnić prawo do spadku - mówi Maria Wellenger, rzeczniczka MPGM. - Takie sprawy trwają czasami kilka tygodni, ale bywa, że ciągną się latami, a właściciel traci zainteresowanie.
MPGM ma w zarządzie ponad sto kamienic o nieuregulowanym stanie prawnym. Co roku odnajduje się kilkoro właścicieli. Ziętkiewiczowie chcieliby zamieszkać w jednej z rodzinnych kamienic. - Nie zamierzamy wyrzucać lokatorów - zaznacza Craig-Ziętkiewicz.
A co z zespołem szkół przy ul. Fredry? - Znamy historię szkoły, której budynek przejął Kościół - Craig-Ziętkiewicz nawiązuje do historii VIII LO, któremu w tym roku groziła wyprowadzka z kamienicy przy ul. Głogowskiej. - Jesteśmy otwarci na negocjacje, możemy budynek wynająć, sprzedać, wymienić na inny.
Jak szacuje dr Krzysztof Celka z katedry inwestycji i nieruchomości Uniwersytetu Ekonomicznego, wynajem kosztowałby miasto 35-40 zł za 1 m kw. A gdyby miasto zdecydowało się obiekt kupić, musiałoby zapłacić za 1 m kw 5-6 tys. zł. - Oczywiście najkorzystniej byłoby, gdyby budynek należał do miasta - mówi dyrektor ZSK Ryszard Pyssa.
Urząd Miasta na razie milczy. Nie dostał jeszcze oficjalnego pisma od spadkobierców Mirowskiej. Mecenas Tomasz Duchniak z kancelarii Sołtysiński, Kawecki i Szlęzak, pełnomocnik rodziny, zapowiada: - Takie pismo powinno tam wpłynąć w ciągu paru dni.
- Jeżeli rodzina nie została wywłaszczona, ma bardzo duże szanse na odzyskanie nieruchomości. Własność przechodzi bowiem w drodze spadku. Posiadacze nieruchomości mogą się jednak powoływać na zasiedzenie budynków - mówi mec. Hubert Basiński z kancelarii Marcin Wojcieszak i Wspólnicy.
Źródło: www.miasta.gazeta.pl/poznan
Data publikacji: 8.07.2009
Zaloguj się jako Użytkownik aby móc dodawać komentarze.
«
»
«
»