Kamienica przy ulicy Orzeszkowej - Rzeszów
Zagrożona część murów kamienicy przy ulicy Orzeszkowej w Rzeszowie została rozebrana. - Zgodnie z zaleceniem konserwatora zabytków - mówi Andrzej Klimek, szef fundacji Nowe Życie, właściciela kamienicy.
Jedna ze ścian budynku runęła pod koniec czerwca. Kamienica jest częścią czworoboku budynków pomiędzy ulicami Piłsudskiego a Orzeszkowej. To poaustriackie koszary wybudowane w latach 1820-1831. W całości wpisane są do rejestru zabytków. Fundacja Nowe Życie otrzymała je od miasta za symboliczną kwotę w latach 90.
Klimek nie ukrywa, że fundacja zamierzała wyburzyć budynek, by w jego miejscu zbudować drogę. - Nie ma takiej możliwości, bo koszary tworzą jedną zabytkową całość - słyszymy w biurze konserwatora zabytków. Po katastrofie, do której doszło w czerwcu, Zbigniew Jucha, zastępca wojewódzkiego konserwatora zabytków, zgodził się na rozebranie najbardziej zagrożonych elementów muru. - I te prace zostały wykonane - mówi Klimek.
Słyszał o plotce, że fundacja rozbiera cały budynek. Zdecydowanie temu zaprzecza. Zapewnia, że zajmą się odbudową kamienicy. Kiedy? - Nie wiem, bo na razie mamy ważniejsze sprawy i nie mamy pieniędzy - odpowiada Klimek.
Opieszałość i zaniedbania budynku były głównymi zarzutami konserwatora w stosunku do fundacji. - Fundacja zobowiązała się do remontu koszar i utrzymania ich we właściwym stanie. Miała obowiązek utrzymać budynki w należytym stanie, ale także miała prawo do starania się o dotacje. Jednak fundacja nic nie zrobiła. Tam zaniechano wszelkich działań i mamy tego skutki - tłumaczyła "Gazecie" Grażyna Pieniądz z biura konserwatora zabytków.
Na początku lipca konserwator rozważał nawet skierowanie do miasta wniosku o odebranie budynków fundacji.
Szef fundacji tym razem jednak zapewnia, że będzie się starał o wsparcie finansowe. - Na razie nie wiem skąd, ale bierzemy pod uwagę konserwatora zabytków lub środki unijne - mówi. Nie wie jednak, jak zamierza to zrobić, i nie zna zasad ubiegania się o dotacje.
- Po prostu znowu zaczyna się miganie - mówią urzędnicy konserwatora zabytków i zapowiadają, że tym razem taryfy ulgowej nie będzie. - 7 sierpnia nasza komisja sprawdzi na miejscu, czy rzeczywiście wykonano wszystkie dotychczasowe zalecenia. Będziemy systematycznie naciskać na fundację, by w końcu postarała się o dotacje. Wymagane są np. opracowanie dokumentacji, określenie zakresu prac i uzyskanie pozwoleń itd. To nie są rzeczy nie do wykonania. Potrzeba tylko woli - mówi Jucha.
Źródło: www.miasta.gazeta.pl/rzeszow
Jedna ze ścian budynku runęła pod koniec czerwca. Kamienica jest częścią czworoboku budynków pomiędzy ulicami Piłsudskiego a Orzeszkowej. To poaustriackie koszary wybudowane w latach 1820-1831. W całości wpisane są do rejestru zabytków. Fundacja Nowe Życie otrzymała je od miasta za symboliczną kwotę w latach 90.
Klimek nie ukrywa, że fundacja zamierzała wyburzyć budynek, by w jego miejscu zbudować drogę. - Nie ma takiej możliwości, bo koszary tworzą jedną zabytkową całość - słyszymy w biurze konserwatora zabytków. Po katastrofie, do której doszło w czerwcu, Zbigniew Jucha, zastępca wojewódzkiego konserwatora zabytków, zgodził się na rozebranie najbardziej zagrożonych elementów muru. - I te prace zostały wykonane - mówi Klimek.
Słyszał o plotce, że fundacja rozbiera cały budynek. Zdecydowanie temu zaprzecza. Zapewnia, że zajmą się odbudową kamienicy. Kiedy? - Nie wiem, bo na razie mamy ważniejsze sprawy i nie mamy pieniędzy - odpowiada Klimek.
Opieszałość i zaniedbania budynku były głównymi zarzutami konserwatora w stosunku do fundacji. - Fundacja zobowiązała się do remontu koszar i utrzymania ich we właściwym stanie. Miała obowiązek utrzymać budynki w należytym stanie, ale także miała prawo do starania się o dotacje. Jednak fundacja nic nie zrobiła. Tam zaniechano wszelkich działań i mamy tego skutki - tłumaczyła "Gazecie" Grażyna Pieniądz z biura konserwatora zabytków.
Na początku lipca konserwator rozważał nawet skierowanie do miasta wniosku o odebranie budynków fundacji.
Szef fundacji tym razem jednak zapewnia, że będzie się starał o wsparcie finansowe. - Na razie nie wiem skąd, ale bierzemy pod uwagę konserwatora zabytków lub środki unijne - mówi. Nie wie jednak, jak zamierza to zrobić, i nie zna zasad ubiegania się o dotacje.
- Po prostu znowu zaczyna się miganie - mówią urzędnicy konserwatora zabytków i zapowiadają, że tym razem taryfy ulgowej nie będzie. - 7 sierpnia nasza komisja sprawdzi na miejscu, czy rzeczywiście wykonano wszystkie dotychczasowe zalecenia. Będziemy systematycznie naciskać na fundację, by w końcu postarała się o dotacje. Wymagane są np. opracowanie dokumentacji, określenie zakresu prac i uzyskanie pozwoleń itd. To nie są rzeczy nie do wykonania. Potrzeba tylko woli - mówi Jucha.
Źródło: www.miasta.gazeta.pl/rzeszow
Data publikacji: 29.07.2009
Zaloguj się jako Użytkownik aby móc dodawać komentarze.
«
»
«
»