Egipskie ciemności w Krakowie
Tuż po trzeciej w nocy miasto zaczyna gasić latarnie uliczne, ale świtać zaczyna dopiero po czwartej, i z każdym dniem kilka minut później
Urzędnicy problemu zdają się nie dostrzegać. - O tej porze na ulicach jest już pusto, a auta mają własne oświetlenie - argumentują
- Kraków widocznie bardzo dotkliwie odczuwa kryzys w gospodarce, bo oszczędności szuka wszędzie, nawet w oświetleniu ulic - tak krakowscy taksówkarze komentują skrócenie pracy latarni ulicznych.
Do tej pory miejskie światła wyłączano dopiero, gdy dniało. Od jakiegoś czasu latarnie gasną godzinę przed świtem. - Nagle robi się bardzo niebezpiecznie.
Mało co widać, sygnalizacja świetlna razi w oczy. Trzeba bardzo uważać na przechodniów - denerwuje się Marek, jeden z kierowców sieci Mega Taxi. - Nie rozumiem, czy miasto aż tak strasznie potrzebuje pieniędzy, że szuka ich poprzez oszczędzanie na bezpieczeństwie mieszkańców.
Według Michała Pyclika z Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu taksówkarze przesadzają. - Zdecydowaliśmy się wyłączać światła wcześniej nie ze względu na oszczędności, choć takowe są, ale również z powodów ekologicznych - wyjaśnia.
Jego zdaniem o tej porze zbyt wielu krakowian jeszcze na ulicach nie ma. - A taksówki mają przecież własne oświetlenie, więc nie pojmuję, skąd te narzekania - dodaje Pyclik.
Podobnego zdania jest Krzysztof Burdak, naczelnik krakowskiej drogówki. - Oczywiście oświetlenie ulic znacząco poprawia komfort jazdy, ale nie ma co dramatyzować, bo i bez niego można sobie na drodze bez problemów radzić - uważa. - Między trzecią a piątą rano miasto śpi. Nie notujemy wtedy dużej liczby kolizji czy wypadków. Gdyby było inaczej, na pewno poprosilibyśmy o włączenie latarni.
Źródło: www.miasta.gazeta.pl/krakow
Urzędnicy problemu zdają się nie dostrzegać. - O tej porze na ulicach jest już pusto, a auta mają własne oświetlenie - argumentują
- Kraków widocznie bardzo dotkliwie odczuwa kryzys w gospodarce, bo oszczędności szuka wszędzie, nawet w oświetleniu ulic - tak krakowscy taksówkarze komentują skrócenie pracy latarni ulicznych.
Do tej pory miejskie światła wyłączano dopiero, gdy dniało. Od jakiegoś czasu latarnie gasną godzinę przed świtem. - Nagle robi się bardzo niebezpiecznie.
Mało co widać, sygnalizacja świetlna razi w oczy. Trzeba bardzo uważać na przechodniów - denerwuje się Marek, jeden z kierowców sieci Mega Taxi. - Nie rozumiem, czy miasto aż tak strasznie potrzebuje pieniędzy, że szuka ich poprzez oszczędzanie na bezpieczeństwie mieszkańców.
Według Michała Pyclika z Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu taksówkarze przesadzają. - Zdecydowaliśmy się wyłączać światła wcześniej nie ze względu na oszczędności, choć takowe są, ale również z powodów ekologicznych - wyjaśnia.
Jego zdaniem o tej porze zbyt wielu krakowian jeszcze na ulicach nie ma. - A taksówki mają przecież własne oświetlenie, więc nie pojmuję, skąd te narzekania - dodaje Pyclik.
Podobnego zdania jest Krzysztof Burdak, naczelnik krakowskiej drogówki. - Oczywiście oświetlenie ulic znacząco poprawia komfort jazdy, ale nie ma co dramatyzować, bo i bez niego można sobie na drodze bez problemów radzić - uważa. - Między trzecią a piątą rano miasto śpi. Nie notujemy wtedy dużej liczby kolizji czy wypadków. Gdyby było inaczej, na pewno poprosilibyśmy o włączenie latarni.
Źródło: www.miasta.gazeta.pl/krakow
Data publikacji: 3.08.2009
Zaloguj się jako Użytkownik aby móc dodawać komentarze.
«
»
«
»