Węglówka - pozytywne zaskoczenie
Białystok znów ma miejsce, gdzie może prezentować się kultura niezależna. Od niedzieli jest nim Węglówka. A dokładniej jeden ze starych magazynów na terenie, którym przez lata władało wojsko.
Dwie pierwsze imprezy pokazały, że oddanie budynku na cele kultury było jak najbardziej pozytywną decyzją. Michał Strokowski (animator kultury organizujący przestrzeń Węglówki) w szaleńczym wręcz tempie, bo zaledwie kilku dni - pozałatwiał kapele i pierwszych sponsorów (przywieźli nawet tak prozaiczne rzeczy, jak przenośne toi-toie). Węglówka doczekała się również własnej strony internetowej (www.weglowa.pl), na której właściwie non stop pojawiają się kolejne zapowiedzi...
No właśnie. Ale zanim o nich, nieco o miejscu. Dwa poziomy, w sumie cztery tysiące metrów kwadratowych powierzchni. Na razie jeszcze w większości pustej. Ale część parteru już została zaadaptowana na cele kultury. Klimatem przypomina nieodżałowany squat w fabryce Marejnów i Zilberblattów przy Częstochowskiej, który przed kilkoma laty był nieformalnym centrum białostockiej kultury niezależnej.
Oswajanie przestrzeni
Ktoś przyniósł wygodny fotel. Ktoś inny stare sanki, który równie świetnie nadają się do siedzenia. Jest też różowy dmuchany fotel dziecięcy i ogrodowe plastiki. Ktoś wyciągnął z piwnicy stary, niepotrzebny już nikomu dywan. Może jeszcze po babci? Trochę pudeł, pomalowane w kolorki stare krzesła. Jest nawet przywieziona z łódzkiego Forum Fabricum wyspawana ryba-rower.. W kącie zbudowana z palet scena. Takie same palety posłużyły do skonstruowania schodów na rampę przed magazynem. Rampę będącą miejscem spotkań towarzyskich przy butelce złocistego trunku.
Nieco pusto jest jeszcze na ścianach. Ale wiadomo już, że część jednej z nich zajmie Wiesław Jurkowski. Białostocki malarz, scenograf BTL-u, sgrafficiarz (jego autorstwa są ozdoby na kamienicy przy Rynku Kościuszki 13 i gimnazjum przy ul. Stołecznej). Sam zgłosił się do Strokowskiego z propozycją, że chciałby coś wymalować i na Węglówce. Tak więc magazyny zaczynają powoli łączyć młodsze i starsze pokolenia twórców. Kto wie, może po Jurkowskim zgłoszą się kolejni?
Na razie różne pokolenia - nieartystów - pojawiają się na imprezach. Od najmłodszych - śmigających po pustych halach na hulajnogach - po osoby, które świetnie pamiętają hipisowskie lata 60. i 70.
Nagual i Korek na początek
W niedzielę "na dzień dobry" na Węglówce zagrał białoruski Nagual. Przyszła grubo ponad setka osób. Dużo? Moim zdaniem dużo. Nie brakowało ciekawskich, którzy prócz słuchania ich muzy, zaglądali w zakamarki magazynu - snuli się po parterze, po piętrze, po maszynowniach wind... Czytając powojskowe tabliczki i napisy na ścianach - wskazujące gdzie gromadzone było umundurowanie, gdzie bielizna czy mówiące o nośności stropów. A przy okazji (niemal) każdy był uwieczniany na pamiątkowej fotce.
Nieco mniejszym zainteresowaniem cieszyło się poniedziałkowe after party po ostródzkim festiwalu reggaowym, na którym muzę z czarnych płyt puszczał DJ Avioma, a na żywo pogrywał m.in. saksofonista Aleksander Korek Korecki znany ze współpracy z Brygadą Kryzys, Dżemem, Voo Voo czy Elektrycznymi Gitarami. Kolejna impreza już w sobotę o godzinie 20 (ale nie oznacza to, że do magazynu nie można wpadać przez cały tydzień, przestrzeń jest oczywiście cały czas otwarta). Wtedy znów przyjadą do nas Białorusini. Tym razem "freak-cabaret band Serebryanaja svad'ba i i Papa Bo selektah (balkan beat) z Gipsy Sound System". Tych, którzy dotrą na Węglówkę czeka więc kolejna dawna alternatywnych dźwięków. Pewnie nieco absurdalnych, połączonych z - jak zapowiadają organizatorzy - teatrem lalek, cyrkiem i kabaretem.
A później? To już zależy od pomysłów, które zrodzą się w głowach - nie tylko Michała Strokowskiego czy Sławka Mojsiuszko, pełnomocnika do spraw Europejskiej Stolicy Kultury 2016 - ale ogólnie białostoczan. Wszak Węglówka to przestrzeń otwarta na wszystkie działania białostockiej kultury niezależnej. I niezależnie od tego, czy za siedem lat o Białymstoku będzie głośno w świecie jako o stolicy kultury czy nie, pomysł z Węglówką był przedni. I mam nadzieję, że nie skończy się po niecałych trzech miesiącach, ale sztuka pozostanie tam znacznie dłużej.
Źródło: www.miasta.gazeta.pl/bialystok
Dwie pierwsze imprezy pokazały, że oddanie budynku na cele kultury było jak najbardziej pozytywną decyzją. Michał Strokowski (animator kultury organizujący przestrzeń Węglówki) w szaleńczym wręcz tempie, bo zaledwie kilku dni - pozałatwiał kapele i pierwszych sponsorów (przywieźli nawet tak prozaiczne rzeczy, jak przenośne toi-toie). Węglówka doczekała się również własnej strony internetowej (www.weglowa.pl), na której właściwie non stop pojawiają się kolejne zapowiedzi...
No właśnie. Ale zanim o nich, nieco o miejscu. Dwa poziomy, w sumie cztery tysiące metrów kwadratowych powierzchni. Na razie jeszcze w większości pustej. Ale część parteru już została zaadaptowana na cele kultury. Klimatem przypomina nieodżałowany squat w fabryce Marejnów i Zilberblattów przy Częstochowskiej, który przed kilkoma laty był nieformalnym centrum białostockiej kultury niezależnej.
Oswajanie przestrzeni
Ktoś przyniósł wygodny fotel. Ktoś inny stare sanki, który równie świetnie nadają się do siedzenia. Jest też różowy dmuchany fotel dziecięcy i ogrodowe plastiki. Ktoś wyciągnął z piwnicy stary, niepotrzebny już nikomu dywan. Może jeszcze po babci? Trochę pudeł, pomalowane w kolorki stare krzesła. Jest nawet przywieziona z łódzkiego Forum Fabricum wyspawana ryba-rower.. W kącie zbudowana z palet scena. Takie same palety posłużyły do skonstruowania schodów na rampę przed magazynem. Rampę będącą miejscem spotkań towarzyskich przy butelce złocistego trunku.
Nieco pusto jest jeszcze na ścianach. Ale wiadomo już, że część jednej z nich zajmie Wiesław Jurkowski. Białostocki malarz, scenograf BTL-u, sgrafficiarz (jego autorstwa są ozdoby na kamienicy przy Rynku Kościuszki 13 i gimnazjum przy ul. Stołecznej). Sam zgłosił się do Strokowskiego z propozycją, że chciałby coś wymalować i na Węglówce. Tak więc magazyny zaczynają powoli łączyć młodsze i starsze pokolenia twórców. Kto wie, może po Jurkowskim zgłoszą się kolejni?
Na razie różne pokolenia - nieartystów - pojawiają się na imprezach. Od najmłodszych - śmigających po pustych halach na hulajnogach - po osoby, które świetnie pamiętają hipisowskie lata 60. i 70.
Nagual i Korek na początek
W niedzielę "na dzień dobry" na Węglówce zagrał białoruski Nagual. Przyszła grubo ponad setka osób. Dużo? Moim zdaniem dużo. Nie brakowało ciekawskich, którzy prócz słuchania ich muzy, zaglądali w zakamarki magazynu - snuli się po parterze, po piętrze, po maszynowniach wind... Czytając powojskowe tabliczki i napisy na ścianach - wskazujące gdzie gromadzone było umundurowanie, gdzie bielizna czy mówiące o nośności stropów. A przy okazji (niemal) każdy był uwieczniany na pamiątkowej fotce.
Nieco mniejszym zainteresowaniem cieszyło się poniedziałkowe after party po ostródzkim festiwalu reggaowym, na którym muzę z czarnych płyt puszczał DJ Avioma, a na żywo pogrywał m.in. saksofonista Aleksander Korek Korecki znany ze współpracy z Brygadą Kryzys, Dżemem, Voo Voo czy Elektrycznymi Gitarami. Kolejna impreza już w sobotę o godzinie 20 (ale nie oznacza to, że do magazynu nie można wpadać przez cały tydzień, przestrzeń jest oczywiście cały czas otwarta). Wtedy znów przyjadą do nas Białorusini. Tym razem "freak-cabaret band Serebryanaja svad'ba i i Papa Bo selektah (balkan beat) z Gipsy Sound System". Tych, którzy dotrą na Węglówkę czeka więc kolejna dawna alternatywnych dźwięków. Pewnie nieco absurdalnych, połączonych z - jak zapowiadają organizatorzy - teatrem lalek, cyrkiem i kabaretem.
A później? To już zależy od pomysłów, które zrodzą się w głowach - nie tylko Michała Strokowskiego czy Sławka Mojsiuszko, pełnomocnika do spraw Europejskiej Stolicy Kultury 2016 - ale ogólnie białostoczan. Wszak Węglówka to przestrzeń otwarta na wszystkie działania białostockiej kultury niezależnej. I niezależnie od tego, czy za siedem lat o Białymstoku będzie głośno w świecie jako o stolicy kultury czy nie, pomysł z Węglówką był przedni. I mam nadzieję, że nie skończy się po niecałych trzech miesiącach, ale sztuka pozostanie tam znacznie dłużej.
Źródło: www.miasta.gazeta.pl/bialystok
Data publikacji: 19.08.2009
Zaloguj się jako Użytkownik aby móc dodawać komentarze.
«
»
«
»